„I w życiu więc, i w śmierci, należymy do Pana” (Rz 14, 8b)

Dni, które są przed nami zatrzymują nas na momencie życia wiecznego, śmierci (tej doczesnej), oraz świętości, chociaż kolejność powinna być odwrotna, ponieważ całe nasze doczesne pielgrzymowanie powinno być naznaczone dążeniem do świętości.

            Uroczystość Wszystkich Świętych, a więc tych, którzy osiągnęli świętość, dla których Kościół nie przeprowadził procesu beatyfikacyjnego czy kanonizacyjnego, a „uczynił to” Pan Bóg wynagradzając ich dobre życie tu na ziemi; Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych – Dzień Zaduszny, kiedy wspominamy naszych drogich bliskich, którzy zakończyli wędrówkę ziemską i ufamy i wierzymy osiągnęli zbawienie lub jeszcze „czekają” w czyśćcu, na dostąpienie chwały wiecznej. Te dni, jakkolwiek koncentrują naszą uwagę na spotkaniu z Panem Bogiem, bo uczestniczymy w Eucharystii podczas uroczystości, nawiedzamy mogiły naszych bliskich zmarłych, modlimy się za nich, czy to nad grobami, w świątyniach, indywidualnie, wspólnotowo, podczas Mszy św. zbiorowych za zmarłych, czy w wypominkach…

            Piękne to wszystko i pobożne. Potrzeba zatrzymać się nad słowami dzisiejszego tytułu: „I w życiu więc, i w śmierci, należymy do Pana” (Rz 14, 8b.). Apostoł Paweł tłumaczy Rzymianom, ale i nam, że już dzisiaj musimy jako ludzie wiary (a za takich się uważamy) mieć świadomość, że nasze życie doczesne należy nie do nas, a do Pana Jezusa. Często, gdy widzę ludzi, jak postępują, zastanawiam się nad tym, gdzie się ich wiara „podziała”, czy aż tak bardzo zapomnieli o Panu Jezusie, że ich On już nie interesuje, nie ma dla nich znaczenia? Praca (zarobkowa na „maksa”), wypoczynek (bo mi się należy), wyjazdy (bo mogę), wszystko jest ważne i pewnie po ludzku patrząc potrzebne, ale dlaczego brakuje życia religijnego? życia modlitwy, spotkania z Jezusem na Mszy św.?  Może i dzisiaj wydaje się wielu z nas, że jesteśmy „panami życia”, bo „mamy”, „stać nas”, „jest nam dobrze”…. Natomiast, gdy pojawia się choroba, rozstanie, ból, cierpienie, czy śmierć bliskiej osoby, wtedy winny jest Pan Bóg, bo pytamy: „dlaczego On do tego dopuścił, skoro kocha i jest miłością?”

            A pytanie powinno być inaczej postawione przez nas ludzi: „Dlaczego ja zapomniałem o Panu Bogu, gdy było mi dobrze w życiu?” – a na to często brak nam po ludzku odwagi.

            Bóg nas nie karze, ale nieustannie JEST i KOCHA, KOCHA i CZEKA na każdego z nas, bo my na tym świecie jesteśmy tylko przez chwilę i myślimy, że to szczyt możliwości. NIE!, to dopiero początek, bo mamy nieśmiertelną duszę i kochającego Boga, który pragnie, byśmy tu na ziemi przygotowali się do spotkania z Nim w wieczności, bez końca, bo On nas tam zaprasza…. Widzisz, nawet tego w swojej wielkości nie potrafisz sobie tego wyobrazić…

            Warto dzisiaj już spojrzeć na świętość i wieczność z innej perspektywy – z perspektywy, że należę do Pana Boga i jeśli tylko dobrze wykorzystam ten czas tu na ziemi, to spotka mnie jedno, życie z Nim w Niebie.

            W to Niebo spoglądaj, tęsknij i wykorzystuj każdą chwilę, by do niego dążyć….

            Świętość jest w zasięgu Twoich możliwości…

ks. Tadeusz Drobinski

proboszcz

Powiązane zdjęcia:

Możesz również polubić…

Pasek dostępności