Kolęda bywa tak samo stresująca dla wiernych i duszpasterza. Ksiądz odpowiada, jak się na nią przygotować.
Czy świece, kropidło, krzyżyk i Biblia muszą być na stole przykrytym białym obrusem? Jaką ofiarę złożyć? A co jeśli nie chcę przyjąć kolędy? Zadaliśmy wasze pytania ks. Tomaszowi Szałandzie, który szczerze na nie odpowiedział.
“Święta, święta i po świętach…” mawia się w naszych domach, a na plebaniach dodaje się “…i kolęda” (zwana również wizytą duszpasterską). Praktykowana od średniowiecza z określonym ceremoniałem liturgicznym, związana była z odwiedzinami duszpasterzy swoich parafian, błogosławieństwem domu (a na wsiach dodatkowo gospodarstwa), wspólną modlitwą, zebraniem pieniędzy bądź płodów rolnych na rzecz plebana oraz możliwością bliższego poznania się.
Ten tak wiekowy zwyczaj utrzymał się w Polsce do dziś, budząc corocznie, przynajmniej na łamach prasy oraz internetowych portali, istny “wysyp” rozmaitych historii “kolędowych” będących pokłosiem bogatych doświadczeń zarówno księży, jak i rodzin, które duszpasterze odwiedzają. Z nich wyłania się także wiele pytań, szczególnie od osób, które wkraczają w samodzielne życie i teraz na nich spoczywa organizacja spotkania wcześniej przygotowywanego przez rodziców.
Jak się do niej przygotować?
1. Kwestie formalne
Jeżeli nie chcesz spotkać się w swoim domu z duszpasterzem, to jasno to wyraź – najlepiej wcześniej w swojej parafii. To bardzo ułatwi zaplanowanie spotkań u innych rodzin. Podobnie gdy w przewidzianym terminie nie będzie cię w domu.
A co, jeżeli masz taką sytuację w domu, że tylko ty chcesz spotkać się ze swoim duszpasterzem, przy zdecydowanym oporze pozostałych członków rodziny?
Są dwa wyjścia: pogadać z najbliższymi, że to dla ciebie bardzo ważne i chcesz mieć taki czas raz w roku na wspólną modlitwę i rozmowę. Jest wtedy duża szansa, aby ich opór przełamać. Jasne, że nie muszą wtedy być z wami, ale winni wiedzieć, że masz takie oczekiwania. Natomiast jeżeli nie ma na to szans, bo sprzeciw najbliższych na to nie pozwoli, to chyba warto przejść się do kancelarii i przedstawić księdzu tę sytuację, prosząc go o błogosławieństwo i chwilę wspólnej modlitwy.
2. Kwestie zewnętrznej “oprawy”
Wiele osób często pyta:
– „Jak przyjąć księdza?”
– „Co powinno być na stole: świece, kropidło, krzyżyk, Biblia, jaki obrus…”
– „A jak tych rzeczy nie mam, to co?”
Myślę, że każdy lubi spotkania – także te podczas kolędy, gdy gospodarze domu i ksiądz zachowują się naturalnie – bez sztucznego patosu, uśmiechu czy uprzejmości. Jak więc “przyjąć” (fatalne słówko) księdza? Naturalnie. Czy świece, kropidło, krzyżyk, Biblia muszą być na stole przykrytym białym obrusem? Nie muszą. Mogą. Czy w naszych domach zawsze w tym miejscu tak właśnie jest? Czy taki ołtarzyk robiony raz w roku na okoliczność kolędy ma dla domowników głębsze znaczenie? Większą wartość ma wspólna modlitwa i spotkanie niż to, co raz w roku położymy na stole. Oczywiście, że dobrze jest, jeżeli taką przestrzeń modlitwy przygotujemy. Ona bowiem coś niecoś “zdradza” z naszego duchowego życia, ale również przypomina o istocie kolędy: wspólnej modlitwie i spotkaniu w domowym Kościele.
A jak nie masz w domu krzyża – znaku zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią, piekłem i szatanem – to go wreszcie kup i zawieś na ścianie, jeśli utożsamiasz się z chrześcijaństwem. Ale nie pożyczaj od sąsiada z drugiego piętra do “dekoracji stołu”. Podobnie z Biblią. Jak nie masz – to kup i czytaj, ale nigdy nie używaj jako ornamentu ładnie wpisującego się w biel obrusu.
3. Kwestie finansowe
Zwyczajowo wiele rodzin przy okazji kolędy składa ofiary pieniężne i u wielu pojawia się corocznie pytanie:
– „Ile dać?”
Wspomagaj parafię w takiej wysokości, w jakiej możesz, czy w jakiej uważasz – nic jednak nie musisz. Jak nie możesz czy nie chcesz, to nie ma problemu. To nie jest istota spotkania. I nigdy się nie tłumacz, dlaczego tak robisz, bo to jest bardzo krępujące i dla ciebie, i dla księdza.
Często wraz z księdzem chodzą ministranci. Jeśli możesz, wrzuć im do skarbonki parę złotych, które przeznaczone są na ich formacyjne spotkania czy wakacyjne wyjazdy. Tu podobnie – możesz, nie musisz.
Czasami może się zdarzyć, że twoje autentyczne poczucie biedy krępuje cię na tyle, że masz dylemat, czy zaprosić księdza na kolędę. Zaproś. Istotą jest modlitwa i spotkanie z tobą, a nie twój stan materialny. To też pozwoli duszpasterzom poznać codzienność parafian, a może również uda się pomóc w zaradzeniu chociaż niektórym problemom.
4. Tematy rozmowy
Po modlitwie zazwyczaj to ksiądz rozpocznie rozmowę, więc nie trzeba specjalnych przygotowań. Zapytaj tak po ludzku, normalnie “Jak ksiądz żyje?”, “Co w naszej parafii?”. Pewnie nie będzie to długie spotkanie – szczególnie w dużych miejskich parafiach, ale nawet ten krótki czas może być okazją do poznania się, dowiedzenia się czegoś, co cię interesuje, z czym może masz problem. Nie ma nic gorszego na kolędzie jak grobowa cisza i patrzenie w sufit.
Czy zaproponować księdzu kawę/obiad? Jasne. Czy zawsze skorzysta? Pewnie nie. Natomiast naprawdę to jest bardzo miłe, gdy i o to zapytasz.
Dla mnie kolęda jest czasem wspólnej modlitwy i spotkania, a niekiedy tylko spotkania – zdarza się, że i niewierzący zapraszają do odwiedzin przy tej okazji. Nie zmieniam tego czasu w wyszukane celebracje liturgiczne. Stół z krzyżem, Biblią i świeczkami jest przestrzenią modlitwy, a nie tabernakulum.
Idę do wiernych jako gość, a nie jako dziedzic oglądający swoje włości, więc jak telewizor gra w czasie spotkania, uwagi nie zwracam. Nie przesłuchuję z religijnych praktyk, a kulejących duchowo zapraszam do spotkań z Bogiem, który bardzo za nimi tęskni. W wielu rodzinach kolęda to ewangelizacja przez akceptację – taki pierwszy krok trwający wiele lat, by móc się w czasie bliżej nieznanym uradować ich obecnością przed Przenajświętszym.
Kiedy wyruszam na kolędę, zawsze mówię: “Chodź ze mną, Panie Boże”. Co mi to daje? Świadomą radość spotkania z żywym Kościołem, a nie w bólach znoszoną przymusową wizytę wiecznie spieszącego się inkasenta gazowego.
Ks. Tomasz Szałanda / DEON.pl