Wielki Post to coś więcej niż popiół w Środę Popielcową
Dlaczego co roku Kościół każe nam pościć? Dlaczego przez ponad 40 dni mamy sobie odmawiać tego, co przyjemne, rezygnować z zabaw, umartwiać się? Jeśli wydaje ci się to nie do końca zrozumiałe, czy wręcz dziwne, jesteś na właściwym tropie! Polskie określenie „Wielki Post” nie całkiem bowiem odpowiada temu, czym w istocie jest okres czterdziestodniowego przygotowania do Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. W języku łacińskim okres ten określany jest po prostu mianem „quadragesima”, czyli „czterdzieści dni”, a chodzi przede wszystkim o przygotowanie, przemianę w życiu, tak aby móc całym sobą uczestniczyć w Świętach Paschalnych. Post jest ważnym środkiem, umożliwiającym przemianę (obok modlitwy i jałmużny), ale nie jest sam w sobie istotą tego okresu.
Forma i treść.
Przeważnie to, co zewnętrzne, łatwiejsze jest do dostrzeżenia i łatwiej też to wypełnić. Świątynie w Polsce wypełniają się w Środę Popielcową wiernymi, którzy pragną posypać głowę popiołem. Łatwo też zauważyć zmianę nastroju liturgicznego: pokutny kolor fioletowy, brak „Alleluja”, śpiewy pobudzające do żalu i refleksji. Nabożeństwa — takie, jak Gorzkie Żale czy Droga Krzyżowa, rekolekcje wielkopostne — to wszystko w sposób oczywisty kojarzy się z tym okresem. I wszystko to może być pomocą w dobrym jego przeżyciu, jednak może być i tak, że wszystkie te pomoce zostaną niejako „na zewnątrz nas”. Może się tak stać, jeśli nie zrozumiemy, jaka jest istota Wielkiego Postu i nie nastawimy się na trwałą przemianę w życiu. To, czego powinna dotyczyć ta przemiana, każdy musi odkryć osobiście. Być może powinna ona dotyczyć zerwania z uzależnieniami czy nałogami. Być może — odkrycia głębi Słowa Bożego. Może relacji z innymi ludźmi — często zbyt szorstkich, naznaczonych urazą, zawiścią czy gniewem.
Zrozumienie tego, na co zwraca uwagę Kościół w okresie Wielkiego Postu wymaga trochę wysiłku. Trzeba nieraz zerwać z „tradycyjnymi” wyobrażeniami, które przykrywają tę istotę. Nie chodzi o to, by w ogóle porzucić wielkopostne tradycje, ale, aby popatrzeć na nie z refleksją i odnieść do swojego życia. Co naprawdę oznacza dla mnie znak posypania głowy popiołem? Czy jest to wyraz tego, że świadomie wchodzę w okres pokuty, że chcę przez cały ten czas podejmować wysiłek przemiany? Czy jest to tylko jeszcze jeden obrzęd, któremu poddaję się, licząc, że w jakiś cudowny sposób sam w sobie przemieni moje życie? Zwyczaj posypania głowy popiołem sięga wczesnego średniowiecza: wtedy dotyczył on grzeszników, którzy zdecydowali się podjąć publiczną pokutę. Nie był to obrzęd masowy, a podjęcie pokuty wiązało się z bardzo poważnym podejściem do swojego wcześniejszego życia, ze zdecydowanym pragnieniem zerwania z grzechami, które wyrażało się w konkretnych uczynkach i praktykach pokutnych. Później obrzęd ten upowszechnił się, ale tak czy inaczej zawsze powinien być on znakiem świadomie podejmowanej pokuty, a nie zastępować tę pokutę!
Dlaczego ktoś zakazuje mi się bawić?
Podobnie jest z kwestią rezygnacji z zabaw. Kiedyś przykazanie kościelne mówiło o „zabawach hucznych”. Dziś mówi ono po prostu o „powstrzymaniu się od udziału w zabawach”. O co właściwie chodzi? Atmosfera zabawy, czy jak dzisiaj powiedzielibyśmy „imprezy” nie sprzyja refleksji. W takiej atmosferze można miło spędzić czas, prześlizgując się po powierzchni życia. Wiele osób żyje od weekendu do weekendu: w ciągu tygodnia pracują, w weekend imprezują. W ten sposób nigdy nie mają czasu na wyciszenie się, zastanowienie, po co to wszystko. Po co żyję? Jaki jest pożytek z mojej pracy? Czy naprawdę potrzebuję tego wszystkiego, co mam i za co oddaję swój czas i zdrowie w pracy? Zamiast więc odbierać przykazanie kościelne jako jakiś bezsensowny zakaz (dlaczego właściwie mam się nie bawić? Kto mi zabroni?), spróbuj popatrzeć na nie jak na szansę dla siebie. Dzięki rezygnacji z imprez możesz znaleźć czas na modlitwę, czytanie Słowa Bożego, lekturę innych mądrych książek, spotkanie z wartościowymi ludźmi, czy też zwrócenie uwagi na potrzeby tych, którzy żyją wokół ciebie.
Post — otwarcie na innych.
Tak, to także jest ważny wymiar pokuty: post nie dotyczy tylko mojej relacji do Boga. Ważnym aspektem postu jest jego wymiar społeczny. Nie jest to jakaś nowoczesna interpretacja postu, ale tak właśnie rozumiano post już w starożytności i średniowieczu. Odmawiając sobie pokarmu (a także innych dóbr doczesnych, które nie są niezbędne do życia), po pierwsze staję się bardziej wrażliwy na potrzeby innych, po drugie zaś — z pieniędzy, których nie wydam na te dobra, mogę te potrzeby drugich zaspokoić. Jeśli nawet nie mam pieniędzy, mogę poświęcić innym czas. Zamiast skupiać się na zaspokajaniu swoich własnych potrzeb, powinienem dostrzec potrzeby tych, którzy są wokół mnie. Chodzi zarówno o osoby z najbliższego kręgu — moją rodzinę i znajomych, jak i o te, których może na co dzień nie dostrzegam. Może są to osoby ubogie, potrzebujące bezpośredniej pomocy materialnej? Może są to osoby chore, którym potrzebna jest pomoc i opieka? Często niedostrzeganym problemem jest „zwykła” samotność. Tak wiele osób nie ma nikogo, z kim mogłaby porozmawiać o swoich sprawach — mogą to być osoby starsze, opuszczone przez rodzinę, ale także osoby w każdym wieku, których więzi społeczne zostały z jakichś względów zerwane. „Uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała”, których uczymy się na pamięć podczas lekcji religii mogą brzmieć staromodnie, jednak ludzkie potrzeby, kryjące się za tymi „uczynkami” bynajmniej staromodne nie są. Głód, pomimo awansu cywilizacyjnego, jest nadal w Polsce olbrzymim problemem. Raport firmy MillwardBrown z 2009r. wskazywał, że codziennie 120 tysięcy dzieci w Polsce przychodzi do szkoły głodnych, a dla ponad 70 tys. jedynym posiłkiem jest obiad ze stołówki. Raport GUS z 2013r. wskazuje, że niedożywionych dzieci w naszym kraju jest nawet pół miliona! To samo można powiedzieć o innych problemach wymienionych w katechizmowych „uczynkach”. Być może trzeba by im nadać nowe nazwy: brak środków do życia, marginalizacja społeczna, bezrobocie, krzywda społeczna, porzucenie przez najbliższych, nieprzebaczenie (i nieumiejętność przebaczania), duchowa dezorientacja, poczucie egzystencjalnej pustki. Może dlatego Jan Paweł II na krakowskich Błoniach w 2002 r. mówił o potrzebie „wyobraźni miłosierdzia” wobec współczesnych form ubóstwa.
Po co rezygnować?
Oczywiście wymiar „ascetyczny” postu jest równie ważny, jak wymiar społeczny. Chodzi o to, aby nie skupić się za bardzo na tym aspekcie „odmawiania sobie” czegoś — jeśli bowiem odmawiam sobie czegoś, to robię to w jakimś celu. I ważniejsze jest skoncentrowanie się na celu, na tym po co to robię, niż na samym fakcie umartwienia czy odmawiania sobie czegoś. Jaki jest cel rezygnacji z niektórych pokarmów (choćby słodyczy), alkoholu, przyjemności, luksusów? Nie może nim być udowodnienie sobie samemu, że „taki jestem silny”, że „potrafię”. W ten sposób słabość (upodobanie do jedzenia czy przyjemności) zamienialibyśmy na samouwielbienie, które jest jedną z odmian pychy. Czyli słabość, która może nas doprowadzić do grzechu, zamienialibyśmy na coś, co jest najgorszym grzechem! Odmawiając sobie czegoś, co jest wartością niższą w hierarchii wartości mamy się skupić na tym, co jest wyższe. Jedzenie ma służyć podtrzymaniu życia, a życie potrzebuje ukierunkowania na to, co nadaje mu sens. Ostatecznie więc post i każde umartwienie ma służyć lepszemu ukierunkowaniu na to, co jest sensem życia, a być może wręcz odkryciu tego sensu. Czy żyję po to, by jeść, czy też odwrotnie — jem po to, by żyć? Jest takie łacińskie powiedzenie: „plenus venter not studet libenter” (czyli z pełnym żołądkiem trudno myśleć). Post ma ułatwić refleksję, skłonić człowieka do zastanawiania się nad tym, co tak naprawdę kieruje jego życiem. Czy jest to pragnienie własnej chwały? Czy jest to poszukiwanie przyjemności? Czy głód wrażeń? Czy to, że „gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu” nie jest przypadkiem dla mnie tylko pustym hasłem? Czy faktycznie widać to na co dzień? Czy szukam Boga, słucham Jego Słowa i staram się zrozumieć, co znaczy ono w odniesieniu do mojego życia? Dobrze jest na początku, gdy podejmujemy decyzję o poście (lub rezygnacji z czegoś) wyraźnie określić sobie, jaka jest intencja tego postu, np. „abym mógł lepiej rozumieć Słowo Boże”, „abym uwolnił się od uzależnień”.
Wielki Post podejmuje trzy istotne tematy: pokuta (której praktycznym wyrazem jest post), chrzest (który jest podstawą naszej relacji z Jezusem) oraz męka i śmierć Jezusa (prowadząca do centralnego dla naszej wiary faktu odkupienia i zwycięstwa nad grzechem). W tym artykule skupiliśmy się przede wszystkim na pierwszym temacie. W kolejnych — podejmiemy pozostałe dwa. Ważne jednak, by dostrzec, że nie są to tematy rozłączne, ale blisko związane ze sobą: pokuta ma prowadzić mnie do odnowienia mojej relacji z Jezusem, a podstawą tej relacji jest udział w „misterium paschalnym”, czyli tajemnicy odkupienia, dokonanego na Krzyżu, prowadzącego mnie do doświadczenia pełni życia z Bogiem.
Maciej Górnicki