Co katolikowi wolno w niedzielę?
Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że w niedzielę należy powstrzymać się od wykonywania prac niekoniecznych. Okazuje się, że pojęcie to budzi wiele dylematów. Bo czy nauka w niedzielę to grzech? A co z pracą w ogródku, która sprawia mi frajdę i jest formą relaksu – czy powinnam się z tego spowiadać?
Ciekawy artykuł na ten temat ukazał się w Echu Katolickim (1/2014) – zachęcamy wszystkich do zapoznania się z nim.
<< Jakiś czas temu umówiłam się na wywiad z pewną publicystką. Kiedy rozmowa została spisana, zredagowana, napisałam do dziennikarki e-maila, by poinformować ją, że tekst do autoryzacji wyślę właśnie w niedzielę. Tymczasem otrzymałam wiadomość o bardzo stanowczej treści: „Proszę poczekać do poniedziałku. W niedzielę się nie pracuje! (…) Proszę raz jeszcze, żeby mi Pani nie wysyłała tekstu w niedzielę – bo nie odpowiem ze względu na zasadę, że nie wspieram pracy w niedzielę. Serio”.
Przyznam, że odpowiedź nieco mnie zaskoczyła. Przecież nie prosiłam ją o wykonanie jakiejś ciężkiej pracy fizycznej, ale o przeczytanie niedługiego tekstu – myślałam wówczas. Słowa owej publicystki zasiały jednak we mnie pewną wątpliwość: co katolikowi wolno robić w niedzielę?
Rozpaczanie na wesoło
Dominikanin o. Jacek Salij podkreśla, że istotą święta jest oderwanie się od kieratu naszego życia codziennego. – Obchodzą je również ludzie niemający nadziei. Dość przypomnieć, jak świętowali czciciele złotego cielca (Wj 32,5n), czy mieszkańcy zbliżającej się do upadku Jerozolimy, głusi na wezwania proroków do nawrócenia (Iz 22,13). Takie świętowanie – dzisiaj dość rozpowszechnione – jest jakby rozpaczaniem na wesoło. Zabawa i rozrywka stają się wówczas wartością najwyższą, dla której jesteśmy gotowi łamać prawo moralne: „Co użyjem, to dla nas, bo za sto lat nie będzie nas” – tłumaczy teolog. – Świętowanie niedzielne jest czymś dokładnie odwrotnym. Polega na wpatrywaniu się w Nadzieję Wiekuistą, tak aby wkorzeniała się ona coraz więcej w nasze życie. Dlatego świętujemy właśnie w niedzielę – w ten dzień tygodnia, który został rozświetlony zmartwychwstaniem Chrystusa. Najistotniejszym elementem świętowania niedzielnego jest uczestnictwo w Mszy św. – zaznacza o. Salij, dodając, iż elementami niedzielnego świętowania powinny być odpoczynek fizyczny i duchowy oraz szczególna pamięć o ludziach ubogich i potrzebujących. – Pracę w niedzielę winno się ograniczyć tylko do tego, co konieczne – ażeby móc więcej czasu poświęcić rodzinie, pójść na dłuższy spacer z dziećmi, odwiedzić starą ciotkę czy znajomego w szpitalu, przeczytać jakiś tekst religijny lub odrobić zaniedbania korespondencyjne – radzi o. Salij, przypominając, że dni święte należą do Pana. Są Bożą własnością. – Ostatecznym więc pytaniem jest: czy dana praca pomaga mi w oddawaniu czci Bogu, czy przeszkadza? Chodzi zwłaszcza o powstrzymanie się od prac ciężkich i zarobkowych. One bowiem sprawiają, że nawet gdy pójdziemy na niedzielną Eucharystię, ciężko myślami i sercem trwać przy Bogu – puentuje teolog.
Dylematy wiernych
Znajomy ksiądz przyznaje, że często słyszy od swoich parafian pytania, co wolno katolikowi robić w niedzielę. Czy wycieranie kurzu, które przecież nie wymaga wielkiego wysiłku, to już grzech? A co z nauką w niedzielę, odrabianiem prac szkolnych, studenckich, gotowaniem, pracą przed komputerem? Czy z tego powinniśmy się spowiadać? – Odpowiadam wówczas, że choć prace te nie wydają się ciężkie, mogą odebrać nas Bogu, rodzinie, wyrwać z odpoczynku – mówi kapłan. – Dla pracujących fizycznie wytchnieniem będzie drzemka, oglądanie telewizji, książka. Osobom, które mają siedzący tryb pracy, przyda się aktywny odpoczynek, np. spacer, wycieczka rowerowa. Pracujący intensywnie przed komputerem powinni go unikać w niedzielę. Kto zaś pracuje w domu, przy dzieciach, winien mieć w niedzielę ograniczone zajęcia domowe do minimum – tłumaczy ksiądz.
A co z pracą w ogródku? Czy pielenie, pielęgnowanie kwiatów to grzech? – W niedzielę nie wolno wykonywać ciężkiej pracy służebnej. A jeżeli dla kogoś opieka nad ogrodem jest formą relaksu albo spędzania czasu z rodziną, to nie widzę w tym nic złego. Oczywiście, jest jeszcze aspekt zgorszenia, o którym nie można zapominać. Jeśli na przykład będę kopać w ogrodzie, a innych ludzi to zgorszy i zaczną mówić: „Spowiada, w kazaniach poucza, a sam pracuje w niedzielę”, to lepiej powstrzymać się od pracy. Nie można bowiem zapominać o aspektach społecznych naszych czynów i decyzji – zastrzega duchowny, podkreślając, że przymus pracy w niedzielę to dzisiaj częste zjawisko. – Jeśli więc nie ma się wyboru, trudno mówić o grzechu. Również szereg prac jest koniecznych w niedzielę – wystarczy pomyśleć o służbach ratowniczych, transporcie itd. A jeśli chodzi o wycieczki do supermarketu, mam takie przykre wspomnienie z jednej parafii, gdzie głosiłem rekolekcje. Powiedziałem w kazaniu o tym, co to jest centrum handlowe. To był jedyny raz, kiedy wyczułem ostry opór, że ludzie słuchają mnie jakby z zaciśniętymi zębami. Miałem wrażenie, że myślą: „Co on gada? Że to nie jest świętowanie niedzieli, jak my sobie idziemy połazić po sklepach?” – opowiada kapłan.
W dokumentach Kościoła
Zdanie magisterium Kościoła jest w kwestii wolnej niedzieli jednoznaczne i nie pozostawia wątpliwości. Wykonywanie tego dnia prac niekoniecznych to poważne nadużycie. Także traktowanie pracowników jak niewolników, nieposzanowanie ich godności kłóci się nie tylko z moralnością, ale także podstawowymi normami etycznymi. Równie wyraźnie brzmi trzecie przykazanie Dekalogu: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Bardzo czytelne wskazówki znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie czytamy m.in.: „W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni są zobowiązani (…) powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego. Ustanowienie niedzieli przyczynia się do tego, aby wszyscy korzystali z wystarczającego odpoczynku i czasu wolnego, który mogliby poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu” (por. KKK 2193-2194).
Na niereligijny i niekomercyjny charakter niedzieli zwrócili uwagę biskupi polscy w liście na święto Świętej Rodziny (30 grudnia 2012 r.). Upodobnianie niedzieli do soboty, traktując ją jedynie jako dzień bez pracy, to według hierarchów banalizowanie istoty sprawy. „Pismo Święte, mówiąc, że Bóg «odpoczął» po dziele stworzenia, wskazuje na coś głębszego niż zwykłą przerwę w pracy. Ukazuje Stwórcę, który sam zachwycił się pięknem tego, co stworzył. Jest to więc spojrzenie, które nie zwraca się ku następnym dziełom, lecz docenia piękno tego, co już zostało dokonane” – napisali hierarchowie.
O świętowaniu niedzieli pisał także w liście pasterskim z czerwca 1950 r. prymas Stefan Wyszyński: „Niedziela, to „dzień Pański”, dzień Boży, a nie dzień nasz, w którym by nam wolno było robić, co chcemy i spędzić go wedle swego upodobania. Należyte ustosunkowanie się do tego dnia, tak ze strony jednostki, jak i całej społeczności wiernych, jest fundamentalnym kamieniem, na którym wznosi się i opiera ład Boży. Bez chrześcijańskiej niedzieli życie chrześcijańskie pocznie zamierać i gasnąć, bo święcenie dnia Pańskiego jest jawnym wyznaniem wiary, jest owym oddaniem Bogu, co Bożego, czego domaga się Chrystus od swoich wyznawców”. >>
JKD
OKIEM DUSZPASTERZA
Ks. Bogusław Wolański, Społeczny Ruch Świętowania Niedzieli – Legnica
Dlaczego powinniśmy świętować wolną niedzielę?
Odpowiadając na to pytanie posłużę się dwoma myślami, które pochodzą od papieży Benedykta XVI i bł. Jana Pawła II. Najpierw Benedykt XVI. W 2012 r. w Mediolanie ph. „Rodzina: praca i święto” miało miejsce VII Światowe Spotkanie Rodzin. W przeddzień zakończenia, czyli 2 czerwca, odbyło się wieczorne spotkanie z Ojcem Świętym. Wybrane wcześniej osoby mogły zadawać papieżowi pytania. Jako pierwsza zadała pytanie mała dziewczynka z Wietnamu: „Co Ojciec Święty najmilej wspomina ze swojego dzieciństwa?”. Wówczas papież zaczął pięknie wspominać niedziele spędzane ze swoimi rodzicami i rodzeństwem. Najpierw wspólne przygotowanie w sobotni wieczór do niedzielnej Mszy św. pod przewodnictwem taty. W niedzielę całą rodziną udawali się do kościoła, by po powrocie zasiąść do świątecznego stołu i razem spożyć obiad. Miłą chwilą były rodzinne wycieczki do lasu, a następnie wspólne muzykowanie. Był to bardzo trudny czas rodzącego się faszyzmu – wspominał Benedykt XVI – ale te chwile jednoczyły, pozwalały na szczęśliwe życie. Następnie mówił, że dzisiaj, gdy jest już w podeszłym wieku i coraz częściej zaczyna się zastanawiać, jak będzie „tam”, po drugiej stronie, to marzy, by było jak z rodzicami w domu rodzinnym. Wspaniale przeżyte niedziele w gronie rodzinnym ukształtowały mocne więzi rodzinne i wytworzyły w papieżu obraz nieba – „Chcę, by w niebie było jak w domu z rodzicami…”. Myślę, że jest to marzenie niejednego dziecka, które w niedzielę swoją mamę może spotkać w markecie za kasą, a z tatą porozmawiać przez skypa, bowiem pracuje siedem dni w tygodniu na Wyspach Brytyjskich. To nie tędy droga. Zabierając ludziom niedzielę, zabieramy prawdziwe szczęście, burzymy jedność rodzinną.
Druga myśl, którą chciałbym się posłużyć, oparta jest na fragmencie listu apostolskiego „Dies Domini” bł. Jana Pawła II. Ojciec Święty zauważył, że gdy zaniedbana jest niedziela, a człowiek nie wypoczywa i jest w ciągłej gotowości, dyspozycyjności, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że zapomni o Stwórcy. Zacznie siebie stawiać w miejsce Stwórcy i będzie uważał, że wszystko zależy od niego. Jeśli dobrze rozejrzymy się po świecie, to bez trudu zauważymy, że im bardziej dniem roboczym, powszednim staje się niedziela, to człowiek uważa siebie za centrum tego świata. Czas spędzony z rodziną, z bliskimi, czas świąteczny pozwala uporządkować cały tydzień i daje odpowiednie odniesienie do świata, do otaczającej rzeczywistości.
Mam nadzieję, że powyższe dwa argumenty są na tyle mocne, żeby zrozumieć, ile tracimy, profanując niedzielę. Jej świętowanie, korzystanie wówczas z wolnego czasu pozwala prawdziwie być człowiekiem i chrześcijaninem.
Echo Katolickie 1/2014