Wierny obywatel
Dlaczego Uroczystość Matki Bożej Królowej Polski obchodzimy 3 maja? I jaki sens ma przeniesienie tego święta na rocznicę uchwalenia pierwszej w Polsce i w Europie konstytucji, jeśli śluby króla Jana Kazimierza w 1655 roku miały miejsce w katedrze lwowskiej 1 kwietnia? Od nich bierze się przecież nazywanie Matki Bożej – Królową Korony Polskiej.
Przez wiele stuleci rocznice te, dopóki można je było obchodzić, świętowane były oddzielnie. Po rozbiorach i powstaniach Rosjanie nazywali Matkę Bożą największą polską rewolucjonistką. Zabraniali nawet czcić jasnogórski obraz i budować świątynie pod Jej wezwaniem. Kiedy car usłyszał, że Polacy chcą budować w Warszawie kościół pod wezwaniem Matki Bożej, odpowiedział: „Może być wszystkich świętych, tylko nie Matki Bożej”. I tak zostało: „Wszystkich Świętych”. W archidiecezji lwowskiej i diecezji przemyskiej, które znalazły się w najmniej represyjnym zaborze austriackim, święto ku czci Matki Bożej Królowej Korony Polskiej na początku XX wieku obchodzono w pierwszą niedzielę maja. W 1914 roku za zgodą Piusa X przeniesiono je na 2 maja.
Po odzyskaniu niepodległości biskupi polscy na czele z metropolitą lwowskim św. abp. Józefem Bilczewskim rozpoczęli starania u Stolicy Apostolskiej o przeniesienie uroczystości Matki Bożej Królowej Korony Polskiej na dzień, kiedy odrodzona Polska obchodziła narodowe święto uchwalenia pierwszej konstytucji. Pius XI, który w 1923 roku podjął decyzję o przeniesieniu uroczystości na 3 maja i o rozszerzeniu jej na cały Kościół w Polsce, znał i kochał Polskę i Polaków. Jako abp Achille Ratti był przecież pierwszym nuncjuszem apostolskim w niepodległej Rzeczypospolitej. Podczas obrony Warszawy w 1920 roku jako jedyny z zachodnich dyplomatów nie opuścił Polski, ale odwiedzał pod Radzyminem walczących żołnierzy. Kiedy zaś w 1922 roku został papieżem i przyjął imię Piusa XI, kazał kaplicę w Castel Gandolfo ozdobić obrazami nawiązującymi do wiary i patriotyzmu Polaków.
O co zatem chodziło w złączeniu dwóch świąt? Żeby to zrozumieć, trzeba pamiętać, że Polska znowu była wtedy „przedmurzem chrześcijaństwa”. Rok 1917 był nie tylko czasem zwycięstwa rewolucji bolszewickiej w Rosji, ale także bardzo gwałtownych wystąpień antykościelnych na Zachodzie, szczególnie we Włoszech i w Portugalii, w której masoneria świętowała w ten sposób 200-lecie istnienia. Dochodziło do bluźnierczych manifestacji na ulicach, do licznych zamachów podczas katolickich nabożeństw, do profanacji świątyń i wydalania biskupów. Ta antykatolicka wojna trwała jeszcze wiele lat, szczególnie w Meksyku i w Hiszpanii. Źródeł ideologii, która doprowadziła do krwawych prześladowań chrześcijan, trzeba szukać w czasach sprzed rewolucji francuskiej. Wtedy bowiem powstała koncepcja skonfliktowania człowieka z Bogiem i Kościołem tak, aby w „nowoczesnym” świecie prawo Boże zostało całkowicie zastąpione przez prawa ludzkie, ustanawiane według potrzeby w oderwaniu nie tylko od Dekalogu, ale nawet od praw natury. Efektem takiego spreparowania praw człowieka, w którym prawo do życia zostaje zastąpione „prawem do aborcji”, a prawo do prawdy – „prawem do błędu i wolnego wyboru”, miało być odrzucenie Boga w imię obywatelskich swobód. Ludzie mieli bronić tak pojętych „praw człowieka”, nawet przed Bogiem, jako „swoich” praw.
Łącząc świętowanie rocznicy ślubów Jana Kazimierza z rocznicą pierwszej w Europie konstytucji, Pius XI wskazał, że prawa Boże i prawa obywatelskie nie stoją w sprzeczności. W Konstytucji 3 Maja znajdujemy przecież wiele zapisów o sprawiedliwości społecznej, które ponad sto lat wcześniej znalazły się w ślubach Jana Kazimierza. Właściwie rozumiane prawa człowieka nie tylko nie kolidują z prawem Bożym, ale znajdują w nim trwałe i niezmienne podstawy. Wiara w Chrystusa, który przez Maryję Dziewicę za sprawą Ducha Świętego zstąpił z nieba i stał się człowiekiem, nie tylko nie przeszkadza nam być szczęśliwymi i dobrymi obywatelami naszej ojczyzny. Wręcz w tym nam pomaga. Świadomość przenikania się tego co niebiańskie z tym co ziemskie, czemu patronuje właśnie Maryja, mobilizuje nas do odważnego wpływania na świecką codzienność naszej ojczyzny i kształtowania jej w duchu wyznawanych przez nas wartości. Każdy wierny Kościoła ma być wiernym obywatelem ojczyzny. To nasz nieoceniony wkład w niepodległą i sprawiedliwą Polskę. Nie dajmy sobie odebrać dumy z tego powodu.
Ks. Henryk Zieliński
“Idziemy” nr 18/2017